31 sty 2011

Placki a'la R.Burneiko w jabłku prażonym

1


 Serdecznie zapraszam na wyprawę w świat zdrowej żywności na opak. Wkradamy się do piękna kuchni, która choć z dodatkiem zdrowych otrąb żytnich, może przemycić w sobie bombę kaloryczno-tłuszczowo-węglowodanową.
Placuszki, które są tematem dzisiejszego wpisu powstały spontanicznie, jak większość przedstawianych tutaj potraw. Spontaniczność w kuchni jest czymś zalecanym, bo nowości nigdy za wiele, a przygód może się tam kryć co niemiara. Placuszki bowiem wyszły delikatnie racuchowate, a dodatek do nich jedynie wspomógł to odczucie.
Nazwa placuszków wiąże się ze sławnym poniekąd i mającym rzesze internetowych fanów, panem Robertem Burneiko, zwanym hardcorowym koksem. W jednym ze swoich video blogów mój ulubiony mięśniak zamieścił swój jadłospis i sposób jego przygotowania. Z gracją i finezją przygotowuje w nim każdy z codziennych posiłków, który wraz z żoną przyrządza okraszając całość oratorskimi wystąpieniami rodem z podróży kulinarnych innego znanego Roberta.
Oto i on:

      


Kuchnia jest piękna, bo prócz pokoleń może połączyć tak różne osobowości, jak ja i pan Burneiko.

Składniki na placuszki:
- szklanka mąki
- 3 jajka
- szczypta proszku do pieczenia
- szklanka mleka
- pół szklanki wody
- poł szklanki otrąb (można dać więcej, ale mi się tyle ostało)
- 3 łyżki cukru
- olej do smażenia

Do podania:
- suszone śliwki (kilka sztuk)
- łyżka miodu
- jabłko (duże, szara reneta, lub inne nadające się do prażenia)
- cukier puder
- opcjonalnie troszkę marmolady
- cynamon



Do wykonania potrawy dobrze jest użyć miksera, by całość była przyjemnie jednolita.

Zaczynamy:

  1. Jajka lekko ubijamy z odrobiną wody i szczyptą soli. Następnie ucieramy z cukrem (ja nie dodałem zbyt wiele, by nie były same w sobie zbyt słodkie, bo to rola dodatków)
  2. Dodajemy mleko z otrębami oraz wodę, proszek do pieczenia oraz mąkę. Wyrabiamy do uzyskania konsystencji naleśnikowej, w razie czego dodajemy wody, bądź mąki
  3. Dość sporą ilość oleju podgrzewamy na patelni, sprawdzamy temperaturę i smażymy małe placuszki.
Dodatki:
  1. jabłko obrać i pokroić w kostkę usuwając gniazdo nasienne
  2. wrzucić na patelnię i dodając troszkę wody i miód  uprażyć. Sprawdzać twardość jabłka, nie dopuścić do rozsypki. Spróbować, czy jest dość słodkie, dodać miodu :)
  3. Pod koniec prażenia dodać cynamon do smaku i zapachu. Zapach w domu w tej chwili powinien zmienić się na niebiański.
Placuszki podawać na talerzu udekorowanym cynamonem z dodatkiem ulubionej konfitury. Powinno być racuszkowato, ale z nutą jabłecznikową.

Za dużo słowotwórstwa, do następnego.


27 sty 2011

Rurki robaczki z języczkami kremowymi

0

 Stało się.

Była przerwa w postach, ale to musiało się przydarzyć, a wszystko dlatego, że wybrałem się do rodzinnego domu. W domu, jak to w domu, można zastać wiele przyjemnostek i wierzcie mi, nie trzeba i nawet nie należy gotować. Dla mnie jedną z nich był prezent- karteczka, którą dostałem od mojej babci. Na ów karteczce znajduje się przepis, przepis na ciasto do rurek z kremem. Karteczka ma ok 40 lat i jest przykładem na to, że plusów kuchni jest jeszcze więcej. Kolejny to jej ponadczasowość. Ba! Im dany przepis jest bardziej "wyciurany" przez kolejne gospodynie i kuchnie restauracyjne, tym bardziej zyskuje na smakowitości. Jest rozwijany i dopełniany. Niekiedy
 jedna potrawa ma tyle wersji, kolorów i składników, że 
z oryginału pozostaje jedynie nazwa. To właśnie jest 
piękne. Nie ma granic, nie ma ograniczeń. Po prostu -
                                                                                kreujemy.

Dzisiejsze rurki z kremem pochodzące z babcinej karteczki otrzymały ode mnie waniliowy krem konsystencji budyniowej. Krem posiada jedną ciekawostkę- nie klei się do talerza, choć ma niemalże płynną i miłą w smakowaniu konsystencję. A to wszystko przypadkiem, bo w rozgardiaszu robiąc budyń zamiast porcji mąki dodałem raz jeszcze skrobi. Tak, tak, pomyłki się zdarzają i dobrze!

Do rurek potrzebujemy specjalnych "foremek" metalowych, które otrzymałem w zestawie od babci. Ponoć nieużywane od kilkudziesięciu lat, ale formę trzymały.

Składniki na rurki:
-


24 sty 2011

Łosoś w fusilli bucati ? Czyli zakręcone spaghetti z dziurką.

1

I znowu coś na szybko...

Tym razem dlatego, bo gotowanie jest piękne, gdy z niemalże pustej spiżarki można wyczarować coś niebywałego w przeciągu pół godziny. Tyle właśnie czasu poświęciłem na przygotowanie łososia w sosie śmietanowym. A ileż tam jeszcze kryje się niedokończonych rarytasów, ile jeszcze smaków do wyłuskania z tych kilku składników... Bo czym innym, jak właśnie kreatywnym tworzeniem czegoś z niczego charakteryzują się kuchnie regionalne całego świata. Niekiedy potrzeba, lub w dzisiejszych czasach często brak chęci na zakupy, może być przyczyną do powstania kolejnego kulinarnego skarbu.
Myślę, że każdy, kto choć raz zaznał "twórczej mocy" w kuchni, nie może doczekać się następnego razu, gdy powstanie... danie.

Ja dziś zastałem na półkach spiżarkowo- lodówkowych następujące składniki:
- łosoś norweski wędzony 40dkg
- makaron długi ( ja użyłem 250g bucati fusilli lunghi)
- śmietana 30% (lub 36%) jeden kartonik
- pęczek kopru
- pieprz cytrynowy (może być po prostu biały)
- cytrynka
- oliwa z oliwek

Kreujemy danie:

  1. Oliwę podgrzewamy na patelni, tniemy łososia w plastry średniej szerokości
  2. Gdy łosoś się podsmaża, my bierzemy się za gotowanie makaronu, by był idealnie na ząb. Gotujemy w osolonej wodzie z dodatkiem oliwy z oliwek przez około 10 minut, sprawdzamy co jakiś czas przekrój makaronu, by się nie rozgotował i był idealnie jędrny. W moim przypadku makaron to zakręcone bucati, więc czas gotowania był troszkę dłuższy, niż na przykład w przypadku zwykłego spaghetti. Makaron może być lekko niedogotowany, gdy mamy zamiar nie podawać potrawy od razu. Wtedy należałoby makaron zalać zimną wodą "hartując" go aż do momentu, w którym przestanie wydobywać się z niego para.
  3. Makaron się gotuje, a my do podsmażonego łososia dolewamy śmietankę i redukujemy do konsystencji sosu doprawiając DO SMAKU pieprzem (bo słony smak powinien wyjść z ryby)
  4. Pod koniec redukowania dodajemy posiekany koperek zostawiając troszkę do posypania potrawy przed podaniem i lekkiego udekorowania.
  5. Makaron odcedzamy i mieszamy z sosem. Podajemy z kawałeczkami cytryny dla każdego wedle gustu.
Do tego dania serdecznie polecam kalifornijskiego chardonnay Gallo. Białe, wytrawne o lekkim posmaku cytrusów i rześkim aromacie.




23 sty 2011

Groszek po dwukroć / krem z brokułów

1

Uffffff...
Gotowanie jest piękne.



Plusów gotowania i podawania posiłków jest wiele. W najbliższych postach opiszę co, w moim przypadku, sprawia, że kocham kuchnię. Nie tylko jako pomieszczenie, bo jasnym jest, że chyba każdy je uwielbia, ale wszystkie czynności jakie się w niej wykonuje. Od parzenia kawy, gotowania wody po pieczenie ciast i wymyślanie nowych potraw. Dodatkiem jest częste źródło inspiracji, czyli lodówka, a dokładniej jej zawartość.




Pierwszym z plusów gotowania i najważniejszym (jeśli mówimy o gotowaniu w domu) jest niewątpliwie uśmiech i widoczne szczęście bliskich dla których posiłek był przygotowany ( w restauracji jest troszkę inaczej, ale niewątpliwie kucharze również mają satysfakcję ze szczęśliwych klientów i podziwu dla ich pracy z sali płynącego). Każde słowo aprobaty niesie za sobą tyle energii, że trudno to opisać. Gdy człowiek stara się przekazać drugiej osobie kawał swego czasu i kreatywności w postaci np. kawałka przyrządzonego mięsa, niektórym dziwnym wydawać może się fakt, że to uczucie zbliżone do dawania prezentu. To aż nadto, że można codziennie dawać komuś tak wiele w tak rutynowej formie. Uwielbiam to uczucie i cichutkie mmmmmm... pod nosem.

Dziś za uśmiech był odpowiedzialny krem z brokułów z groszkiem ptysiowym i zielonym utulony pierzynką śmietanową.

Potrzebujemy:                                                                     Groszek ptysiowy:
- brokuł (jeden duży kwiat)                                                 - mąka 1 nutelka (szklanka po nutelli)
- cebulka 1 sztuka                                                               -woda 2 nutelki
- kilka ząbków czosnku                                                       - jajko 1 szt.
- oliwa z oliwek                                                                   - 2 łyżki masłą
- puszka groszku                                                                 - sól
- bulion drobiowy
- przyprawy (papryka, majeranek)          
- sos sojowy
- bazylia świeża (opcja)
- natka pietruszki
- marchew
- sól i pieprz
- bazylia świeża
- pietruszka
- śmietana 30% - 36%




Tworzymy smak:
  1. Cebulkę kroimy w paski, czosnek również. Podsmażamy w garnku na oliwie.
  2. Gdy już się podsmaży dodajemy bulion drobiowy (delikatny, niezbyt tłusty) i pokrojoną w plastry marchew + pietruchę i gotujemy. Doprawiamy DO SMAKU solą i pieprzem oraz innymi przyprawami
  3. Kropimy sosem sojowym i gdy warzywa zmiękną dodajemy kwiaty brokuła- gotujemy do miękkości sprawdzając smak co jakiś czas. (metalową łyżką, bądź ze spodka)
  4. Zdejmujemy z gazu- niech odpocznie. My w tym czasie zabieramy się za groszek ptysiowy:
  • wodę gotujemy z masłem
  • delikatnie solimy
  • ciągle mieszając dodajemy mąkę, mieszamy do momentu aż znikną wszystkie grudki mączne
  • zdejmujemy z gazu i dodajemy jajo
  • piekarnik rozgrzewamy do 190 C, blachę smarujemy masełkiem i przez rękaw ( bądź przez ucięty rożek od torebki plastykowej ) wyciskamy małe, smakowite ptysie urywając ciasto energicznym ruchem, by został specyficzny dziobek. Ważny by były podobnej wielkości i nie za duże, bo będzie surowe u spodu
  • wkładamy do piekarnika i pieczemy do momentu, aż się zrumienią. Wyłączamy piekarnik i zostawiamy przy uchylonych drzwiczkach.
      5.  Przestudzoną zupkę przelewamy do blendera, dodajemy bazylię świeżą i natkę pietruszki. 
      6.  Miksujemy i dodajemy groszek (by był cały jako "wkładka")
      7.  Ubijamy śmietanę. Podajemy danie np. w sposób widoczny na zdjęciu. 

POLECAM  to danie i daje gwarancję zadowolenia u każdego testera!




22 sty 2011

To są po prostu jaja!

3


Witam,
możliwe, że nie jest na to dobra pora roku, ale ja już od dawna miałem ochotę na proste jajka nadziewane. To jest tak proste, a jakże rzadko (prócz świąt Wielkanocnych) wykonywane w domu.
W tym miejscu chciałbym wspomnieć o tym, jak ważne jest pochodzenie produktów, które znajdują się u nas w kuchni. Moje faszerowańce skorupiaki składają się ze składników, które bez problemu znajdziemy na każdym targu. Pisząc targ mam na myśli miejsce, gdzie obok sklepików z plastikowym badziewiem znaleźć można również starsze panie z rozłożoną płachtą na której to znajdują się owoce ich pracy. Panie są różne, a zdarzają się nawet panowie. Jedni mają tylko cebulkę i ziemniaki. Inni kilka wytłaczanek z jajkami, bo kury mało poniosły. A jeszcze z boku stoi babuleńka z jakimiś chabaziami, które po dokładnej obserwacji okazują się liśćmi mięty. Bądź co bądź wyprawa na targ, oprócz plusów jakimi są ekologiczne, pełnowartościowe produkty ma jeszcze jeden pozytywny aspekt- inspiracja. Jako, że nigdy nie wiadomo, czy akurat dziś będzie pani z danym składnikiem, ponieważ mogła sobie zaspać itd., możemy iść w ciemno, bez listy zakupów i kupować (po pewnych negocjacjach) produkty na dania, które właśnie powstały w naszych głowach. O tej porze roku ciężko jest jednak o taki urodzaj pań targowych, gdyż na uprawy niektórych roślin mogą pozwolić sobie jedynie duże przedsiębiorstwa napychające od groma chemii i mające ku temu warunki. Dlatego też muszę się przyznać, że do moich skorupiaków użyłem pieczarek białych jak kitel piekarza i szczypiorku mieniącego się kolorami wiosny. Niestety ...

Składniki:
-jajka - 2 sztuki (w zależności ile zjemy, bo to najlepiej smakuje na świeżo)
-pieczarki - 6-8 sztuk (najlepiej malutkich)
- cebulka
- szczypiorek
- natka pietruszki
- oliwa z oliwek
- sól i pieprz
Opcja: papryka słodka w proszku, sos sojowy- grzybowy

  1. Jajka gotujemy na twardo
  2. Cebulkę i pieczarki kroimy w drobniuteńką kostkę
  3. Oliwę z oliwek podgrzewamy na patelni i przesmażamy składniki z punktu 2
  4. Pod koniec smażenia doprawiamy solą i pieprzem DO SMAKU - odstawiamy, niech sobie przestygnie
  5. Jajka wyjmujemy z wody i kroimy ostrym nożem na pół. Wyjmujemy, podważając, białko i żółtko, ( powinny nam zostać opakowania na farsz ze skorupek) po czym również kroimy w drobną kostkę.
  6. Szczypior i natka pietruszki również idzie pod nóż- szatkujemy.
  7. Mieszamy wszystkie składniki w miseczce dodając odrobinę oliwy z oliwek, doprawiając solidnie solą, pieprzem i opcjonalnie papryką i sosem sojowym
  8. Powstały farsz nakładamy do skorupek i podajemy najlepiej lekko ciepłe.

Pssst... jak się skorupka trochę postrzępi to nic. Też ma to swój urok. Mi się zawsze strzępi i łamie :)










21 sty 2011

Zapiekanka z kiszonej kapuchy

1

 Hmmmmm...  
Przed powitaniem, tytułem wstępu chciałbym nadmienić, że dzisiejszy dzień nie należy do łatwych. Wręcz przeciwnie. Dlatego jako jeden z nielicznych dziś posiłków proponuję coś prostego i niewymagającego. Sam tytuł zdradza, cóż to takiego może być, ale nie zaszkodzi powtórzyć. 

Zapiekanka z kiszonej kapusty jest daniem idealnym na powracające :( zimowe dni. Do jego przygotowania potrzebujemy następujących składników (tym razem bez zdjęcia składnikowego, gdyż po prostu nie było sensu):
   - kiszonej kapusty ( 200-300g) - ja użyłem kapusty kiszonej w domu, ale kupna również da radę. Ważne by sprawdzić przed zakupem jej smak, by był dla nas idealny. Dlatego nie polecam kupna kapusty pakowanej, czyli tzw. kota w worku
   -cebula 1 sztuka
   -ziemniaki ( kilka sztuk średniej wielkości )- rodzaj mączysty, na purée
   -cienka kiełbaska - może być typu frankfurteki
   -masło 100g
   -mleko lub śmietana do purée
   -natka pietruszki
   -przyprawy: pieprz mielony i ziarnisty, papryka słodka w proszku, gorczyca biała, kolendra, kminek, liście laurowe, ziele angielskie, kurkuma i rozmaryn
   -sól, cukier

Aby coś z tego wszystkiego wyszło i wydało smak musimy przeprowadzić następujące czynności:

  1. Na patelni rozpuszczamy masło i rumienimy poszatkowaną cebulkę
  2. Kiszoną kapustę odciskamy z wody i siekamy. W takim stanie dorzucamy ją do zeszklonej cebulki - niech się połączą. Od razu widać, że te smaki pięknie się komponują. Dodajemy sól, odrobinkę cukru, przyprawy i mieszamy. Dusimy kapustę dodając raz po raz wody, by nie przywarło, a kapusta zmiękła. (ok. 30 minut, ale to i tak zależy jak kto lubi. Ja na przykład lubię lekko jędrną)
  3. Gdy kapustka sobie pracuje my możemy zabrać się za ziemniaczki - obieramy, kroimy, gdy jest taka potrzeba, by ładnie i równomiernie się ugotowały i rozpoczynamy trudny proces - gotowanie.
  4. Ziemniaki gotujemy do totalnej miękkości, bo mamy zamiar je zmiażdżyć, a nie chcemy przecież, by były "grudki" ziemniaczane w naszym przepysznym purée.
  5. Gdy kapusta zmięknie zdejmujemy z gazu i przekładamy do żaroodpornego naczynia. Spód naczynie smarujemy oliwą z oliwek, bądź masłem.
  6. Grzejemy piekarnik do 180 C.
  7. Ugotowane ziemniaczki odcedzamy i dodając mleko (bądź śmietanę) oraz masło, a także brakującą sól i troszkę pieprzu DO SMAKU, miażdżymy, bądź przepuszczamy przez praskę do ziemniaków, albo inne ustrojstwo do tego rodzaju czynności (np. taki niby młynek ;) Sprawdzamy smak i jak pasuje to.... purée gotowe. Ważne by mniej zwartą konsystencję, niż np. takie podawane do obiadu.
  8. Purée wykładamy na wierzch kapusty w naczyniu. 
  9. Kiełbaskę kroimy w plasterki i posypujemy całość 
  10. Kropimy oliwą z wierzchu i wkładamy do pieksa, gdzie nasze danie pozostanie do momentu, gry ziemniaczki się lekko zarumienią, a kiełbaska zacznie skwierczeć.
  11. Siekamy natkę pietruszki i przed podaniem posypujemy całość.
Efekty naszego działania powinny być mniej więcej takie:


Tak naprawdę jest to danie, które nie wymaga żadnego dodatku. Ja jednak konsumowałem je z sałatką z rzymskiej, rukoli, świeżej bazylii i mocno czosnkowego sosiku à la winegret. 

Wiem, dziwne połączenie.

20 sty 2011

Zapowiedź :)

0

    Chciałbym jeszcze poinformować, że w niedługim czasie zostanie utworzony portal kulinarny Gastroteka.pl, na którym będą mogli Państwo tworzyć swoje przepisy i blogi, a także czytać aktualności ze świata gastronomii. Dla wszystkich bywalców restauracji i innych punktów gastronomicznych unikalny katalog z kompilacjami tychże w Państwa regionie.
    Na tym blogu, który ma taką samą nazwę jak nowopowstający portal będę starał się umieszczać informacje i nowości z nim związane. Produkcja tego typu portalu zawsze była dla mnie wyzwaniem i mam nadzieję, że w końcu uda mi się jemu sprostać.

Pozostaje mi zaprosić, ponieważ otwarcie już wkrótce :)

Pstrąg w pomarańczach pływający

2

     Jako, że od jakiegoś czasu staram się umieszczać w moim domowym menu więcej ryb i produktów im bliskich, tym razem przygotowałem pstrąga.
    Pstrąg, jako ryba niedroga i dość łatwa w przyrządzaniu , często znajduje miejsce na polskich stołach. Nie sposób wyliczyć wszystkich sposobów możliwości jej podania, jednakże ja wybrałem pstrąga pieczonego z sosikiem cytrusowym opierającym się głównie na pomarańczach, limonce i cytrynie. A co! Lubie na kwaśno, a ryba nie protestowała. Ze szczęścia niemalże z talerza się nie osunęła.

    Przed podaniem mojego przepisu chciałbym przeprosić wszystkich miłośników i znawców wielkiej kuchni, jeżeli w moich technikach pojawią się błędy. Jednocześnie prosiłbym o komentarze co i jak Waszym zdaniem mogłoby być lepiej wykonane. Choć od dziecka byłem zainteresowany kulinariami i wszystkim co wiązało się z największą przyjemnością każdego człowieka, a mianowicie... jedzeniem, to nie ukończywszy żadnej szkoły profilowanej jestem skazany na samodoskonalenie w zaciszu domowym. Myśląc i marząc o prawdziwej szkole kulinarnej.

Ale dość o mnie. Zabierzmy się z rybę!
Oto składniki dzisiejszej potrawy:

masło 100g
zioła (do przyprawienia ziemniaczków oraz kabaczka - w zależności od upodobań)
młode ziemniaczki 200g
pstrąg pastroszony 1 szt
limonka 1 szt
cytryna 1 szt
pomarańcza 1 -2 szt
kabaczek 1 mały
natka pietruszki


         Do dzieła:

  1. Ryba patroszona świeża, kupowana w sklepie ma zazwyczaj skrzela, oczy i kręgosłup, których musimy się pozbyć. W przypadku pierwszych dwóch "pozostałości" sprawa jest prosta. Kręgosłup z ośćmi natomiast musimy wyjąć palcami, pomagając sobie nożem. Najpierw oddzielamy jedną część ości, delikatnie podważając je palcami i dochodząc do kręgosłupa. Następnie podważamy cały kręgosłup uważając, by zostało na nim (jak i na ościach) jak najmniej ryby. Następnie druga strona i ryba czysta.           psssst.. jak zostanie przy ościach trochę mięsa, możemy je oddzielić i po prostu "dorzucić" do środka ryby
  2. Rybę przyprawiamy solą i pieprzem zarówno z wierzchu, jak i w środku. Rozgrzewamy patelnię z masłem i obsmażamy pstrąga z dwóch stron. Proces powinien trwać dosłownie chwilkę. Należy uważać, by ryba nie przywarła.
  3. Nagrzewamy piekarnik do 180-190 C. Do środka ryby wkładamy plasterek masła (ok 5mm grubości) i posiekaną natkę pietruszki. Można również dorzucić gałązkę rozmarynu i szczyptę granulowanego lub wyciśniętego czosnku. Ja uznałem, że sos cytrusowy i tak będzie bardzo mocnym dodatkiem, dlatego też z tego zrezygnowałem.
  4. Młode ziemniaczki czyścimy i chwilkę blanszujemy we wrzącej wodzie. Blachę do pieczenia smarujemy oliwą, kroimy ziemniaczki w ulubione cząstki i układamy na blasze. Przyprawiamy według uznania (proponuje czosnek, paprykę w proszku, sól, pieprz, oregano)
  5. Rybę w naczyniu żaroodpornym polewamy oliwą z oliwek z zewnątrz, a także nacieramy naczynie, by nie przywarła. Wkładamy do piekarnika wraz z ziemniaczkami na około 20 minut.
  6. Po dziesięciu minutach do ziemniaczków dokładamy pokrojonego w plastry kabaczka doprawionego podobnie jak ziemniaczki. 
  7. Sos: Z cytrusów wyciskamy sok- najpierw pomarańcz, a następnie większe kwasoty. Raz po raz próbujemy, by nie było za kwaśne. Smak powinien być umiarkowany, a wszystko zależy od użytych owoców. Wlewamy do rondelka i redukujemy mieszając przez ok 10 minut. Gdy troszeczkę zgęstnieje dodajemy odrobinę masła dla smaku i konsystencji. Po roztopieniu masła zdejmujemy z gazu.
  8. Gdy ryba dojdzie i się lekko zrumieni, podajemy danie! Na kabaczku, z młodymi ziemniaczkami i aromatycznym sosem wygląda niesamowicie.

Przepis tan można urozmaicić i do sosu dodać trochę sherry, ale ja nie przesadzałem, bo wiedziałem, że musi wyjść pyszność. Opis wyszedł mi troszkę przydługawy, ale wierzcie mi, że przygotowanie tej potrawy wcale nie jest czasochłonne. A tak poza tym slow food jest teraz w cenie. Oto rezultat.





Aha! Zapomniałbym, że sos podczas redukowania doprawiamy solą i pieprzem ... DO SMAKU.





19 sty 2011

Polędwica wołowa z granatem

1


Witam,
na sam początek i tytułem wprowadzenia chciałbym zaprosić Państwa do przystawki. By zaostrzyć apetyt podam polędwicę wołową w otoczeniu sosu z granatu. Dodatkowymi składnikami jest świeży pomidor oraz czerwona cebula, by na samym początku nie było zbyt nachalnie. Polecam danie dla tych, którzy już od początku uczty chcą poświęcić jej przygotowaniom więcej niż 5 minut.

Składniki:
polędwica wołowa 200g
cebula czerwona 1 szt.
papryka czerwona 1 szt.
pomidor 1 szt.
granat 1 szt (najlepiej średniej wielkości)
rukola 1 op (przyda się na śniadanie)
oliwa z oliwek
bulion wołowy - ok. szklanki
przyprawy: sól, pieprz


  1. Polędwicę myjemy i oczyszczamy ze zbędnych błonek nożem do filetowania.
  2. Na rozgrzanej oliwie podsmażamy mięso z każdej strony (pamiętajmy, by teraz nie przyprawiać, bo mięsa straci kruchość). Mięso podsmażamy jedynie po to, by zahamować wydzielanie soków podczas późniejszej obróbki. Nie może ono być usmażone, a jedynie zarumienione z każdej strony.
  3. Podsmażone mięso umieszczamy w miseczce, gdzie doprawiamy je solą i pieprzem DO SMAKU. Niech sobie spokojnie odleży kilka chwil, a my w tym czasie...
  4. Pomidora obieramy ze skórki (nacinając spód na krzyż i zalewając wrzątkiem ok 20-30 sekund - skórka lepiej zejdzie), pozbywamy się nasady szypułki oraz pestek. Pozostały miąższ kroimy w drobną kostkę.
  5. Cebulkę i paprykę kroimy również w drobną kostkę i  doprowadzamy do zeszklenia (równocześnie- papryka może być lekko chrupiąca) na pozostałej po podsmażaniu mięsa oliwie. (ok. 5 minut) Dodajemy pomidora.
  6. Dbamy o to, by na patelni było mokro, a mianowicie dolewamy wody w miarę potrzeby. Gdy zrobi się konsystencja sosu- zdejmujemy z gazu. 
  7. Bulion wołowy wlewamy do rondla, doprowadzamy do wrzenia i umieszczamy w nim polędwicę. Bulionu nie może być ani zbyt wiele, ani zbyt mało - polędwica ma się w nim dusić. W miarę redukcji płynu- dolewamy. Dusimy około godziny. Potem odstawiamy mięso, by odsapnęło i doszło do siebie przez około 10 minut.
  8. Mięso kroimy w plasterki, zawijamy w rulonik i podajemy z sosem oraz rukolą. 
Potrawę możemy przygotować na dwa sposoby: dusząc mięso w samym bulionie, bądź w bulionie z dodatkiem granatowego sosu. Polecam obydwa :)





           I tak oto zaprezentowałem zakąskę, która mam nadzieje wzmocni apetyty i wzbudzi chęć zaglądania na mój blog. 

Serdecznie zapraszam :)